pandemia

wspólne refleksje

Refleksje nad pandemią

Rada Koordynacyjna DSI zaprosiła siostry na całym świecie do podzielenia się swoimi doświadczeniami dotyczącymi wpływu COVID 19 na ich życie osobiste i ministerialne. Wiele sióstr odpowiedziało, a ich refleksje są dostępne na stronie internetowej DSI.https://www.dsiop.org/blog/) i są również wymienione tutaj.

Jest to nie tylko sposób na dzielenie się naszym doświadczeniem, ale także okazja do odkrycia razem z naszymi siostrami z całego świata, naszego powołania jako Sióstr Dominikanek w tym czasie, w zmieniającym się świecie.

W Dzień Wszystkich Świętych

s. Justina Kosturkova ze Słowacji

Pomysł pomocy podczas "testów COVID 19" został podjęty przez Siostry Dominikanki na krótko przed rozpoczęciem projektu pilotażowego w Orawie i Bardejowie. Decyzje Sióstr były motywowane codziennymi doniesieniami o niedoborze potrzebnych pracowników służby zdrowia i wolontariuszy. Po pierwsze, dwie siostry zgłosiły się na ochotnika podczas testów w Bardejowie. Zostały one przydzielone do zespołów testowych w dwóch miejscowościach regionu Bardejov - Tarnov i Hrabská. Bezpośrednio po tych doświadczeniach dołączyły do nich kolejne dwie siostry i stały się częścią zespołów testowych we wsi Petrovany na następne dwa weekendy szeroko zakrojonych testów. Były bardzo zaangażowane i służyły innym jako pielęgniarki, wolontariuszki administracyjne lub pomagały w przygotowywaniu posiłków.

Obecne Siostry wyraziły w tych słowach wyżej wymienione doświadczenia: "Zetknęłyśmy się z "pozytywnymi testami", jak również z nosicielami wirusa, wśród których była również ciężarna matka, starsza pani czy wielkooka uczennica..." Pomimo lęków i surowej rzeczywistości, z którą siostry się zetknęły, postrzegają ten czas jako dar: "Podczas długich dni próby, doświadczyłyśmy życzliwości i harmonii wśród tych, którzy wcześniej byli sobie obcy, uwagi na słabość, niezwykłej dyskrecji, umiejętności skupienia się na pracy godzinami w zespole bez przerwy, doskonałej organizacji i uczynności lokalnych władz, wojska i policji".
Doświadczenie testowe Sióstr miało miejsce pomiędzy dwoma wyjątkowymi świętami. Rozpoczęło się na krótko przed Dniem Wszystkich Świętych i zakończyło się w dniu Święta Wszystkich Świętych Zakonu Kaznodziei. Siostry spędziły ten świąteczny czas z zespołem zbierającym waciki. W tych słowach kończą swoje wspomnienia o niezwykłym doświadczeniu: "Głęboko wierzymy, że święci pomogli nam poradzić sobie z długimi dniami próby i mamy nadzieję, że ich pomoc i wstawiennictwo pozwoli nam pewnego dnia uwolnić się od pandemii COVID".

Refleksje z Republiki Czeskiej

Sr. Bernadeta Praskova OP

Sytuacja w naszym kraju z covidem nie jest wcale dobra. Codziennie pojawia się wiele nowych przypadków, a liczba ta wciąż rośnie. Dużo ludzi w szpitalach. Było i będzie wiele niepotrzebnie martwych. Wielu naszych lekarzy i pielęgniarek było już chorych. W naszych szpitalach i domach starców brakuje personelu...
Jestem covid positive. Na początku było miłe spotkanie dla młodych sióstr o poddaniu się. Niektóre z naszych sióstr wzięły udział w tym spotkaniu i zaraziły się. "Poddanie się". Co to naprawdę znaczy? Żeby zostać z tobą, Panie. W zarażeniu, w gorączce, w bólu gardła, w kaszlu, w kłopotach z oddychaniem, w zmęczeniu, ... w izolacji, w samotności, bez Komunii Świętej, w "pustelni", w modlitwie, we wspólnej modlitwie przez telefon, we wspólnocie przez "powiększenie", w samotności z Tobą - w komunii z Tobą, w Twojej Obecności. Dziękuję Ci, Panie, żadna z naszych "pozytywnych" sióstr nie potrzebowała szpitala. Wydajemy Ci każdego, kto jest chory, samotny, umierający. "Nasze były cierpienia, on nosił, nasze smutki, które nosił..." Jest 53,4. Poddajemy ci każdą duszę, która naprawdę potrzebuje twojej obecności, twojej miłości.
Brzmię bardzo smutno, przepraszam. To nie wszystko jest tylko smutne. Ludzie pracują jako wolontariusze, komponują piosenki, modlą się i czczą Boga w domu i dzielą się nim... Pokornie prosimy cię, módl się z nami za tych, którzy naprawdę tego potrzebują. Bardzo wam dziękuję.
Przez Bernadeta Praskova OP (Republika Czeska)

Doświadczenie naszej społeczności z pandemią COVID-19

Klasztor Dominikański św. Katarzyny, Belfast, Irlandia Północna

Pozdrowienia z Belfastu!
Od 150 lat siostry ze Zgromadzenia Sióstr Dominikanek Matki Bożej Różańcowej i św. Katarzyny ze Sieny mieszkają na Falls Road, najpierw w klasztorze św. Dominika, a obecnie w klasztorze św. Katarzyny w Sienie jest obecnie wspólnotą dziewięciu sióstr: Siostry Alicia Mooney, Eileen O'Connell, Kathleen Fitzsimons, Leila Newman, Maeliosa Byrne, Majella Fitzpatrick, Noreen Christian, Olive Cooney i Sheila McKinstry OP. Występujemy w przedziale wiekowym od 47 do 91 lat.

Na zaproszenie biskupa, Siostry Dominikanki przybyły, aby zapewnić edukację dziewczętom w szybko rozwijającym się mieście, jakim był Belfast w 1870 roku - kwitnącym porcie, gigancie przemysłowym i miejscu narodzin Titanica. Te pierwsze siostry nigdy nie mogły przewidzieć, że ich potomkowie będą nadal kształcić dziewczęta - od przedszkola do uniwersytetu - przez dwie wojny światowe i trzy dekady Konfliktu w Irlandii Północnej i w okresie względnego pokoju, który nastąpił po porozumieniu wielkopiątkowym. Nie wyobrażaliby sobie Belfastu w jego obecnym kształcie - tętniącego życiem miasta uniwersyteckiego i popularnego ośrodka turystycznego. Po raz kolejny miasto stoi w obliczu wyzwań i niepewności, zmagając się z konsekwencjami i wpływem COVID-19 i Brexit.

Podczas gdy nasze siostry w Belfaście nie uczęszczają już do szkół, a większość z naszej społeczności jest na emeryturze, my nadal utrzymujemy silne więzi w społeczności. W tym czasie ograniczeń i uwięzienia jesteśmy zmuszone myśleć o tym, kim jesteśmy i do czego jesteśmy powołane i co mamy robić w tym mieście w tym czasie. Na ostatnim spotkaniu wspólnoty podzieliliśmy się tym, jak COVID-19 wpłynął na nas osobiście, na nasze relacje z rodziną i przyjaciółmi oraz na siebie nawzajem we wspólnocie, a także w związku z naszą posługą. Jako siostry podzieliły się informacjami o posłudze, wymieniłyśmy wyzwania i możliwości, jakie COVID-19 stwarza dla nas i dla tych, którym służymy i z którymi. Przeżyłyśmy to spotkanie jako błogosławiony czas, jako przykład uczciwej, autentycznej komunikacji i głębokiego dzielenia się ze sobą.

Dzielimy się z Państwem kilkoma refleksjami na temat tego, jak te miesiące pandemii wpłynęły na nasze ministerstwa.

Sr Alicia jest nasz Prioress. Uwa aa, e pandemia nie wpłynęła zbytnio na jej posługę, poniewa jako przeoratka, jej zajęcie jest głównie w obrębie klasztoru. Niemniej jednak, poświęca więcej uwagi siostrom w naszej wspólnocie, ponieważ niektóre z nich są w tym czasie bardzo ograniczone. Dodatkowo, spędza więcej czasu na rozmowach telefonicznych i wysyłaniu e-maili i tekstów, ponieważ ludzie nie mogą odwiedzać naszej wspólnoty. Po ponad 40 latach, s. Alicja wraca do swojego rodzinnego miasta. Podczas gdy jej posługa jako Prioress pozwoliłaby jej na zorganizowanie czasu na spotkanie z rodziną, pandemia zapobiegła temu. W tej chwili nawet odwiedzenie jej siostry, która jest chora w szpitalu, jest niemożliwe. W tych miesiącach ograniczeń, s. Alicja dzieli się: "Bardziej cenię sobie moc modlitwy za moją wspólnotę, rodzinę, przyjaciół i cały cierpiący świat w tej pandemii."

Sr Eileen podzieliła się z nami swoimi obecnymi i potencjalnymi przyszłymi ministerstwami. Aż do zamknięcia w połowie marca, s. Eileen pełniła główną funkcję asystenta kapelana w Duszpasterstwie Katolickim na Queen's University w Belfaście. Rola ta pełniła tylko przez jeden rok akademicki (2019-2020). Z powodu pandemii nie odbyły się wydarzenia związane z niektórymi z jej innych posług: tydzień świąteczny dla 100 dzieci zorganizowany przez św. Wincentego de Pawła (wolontariusze s. Eileen jako lider tego tygodnia); Tydzień Muzyki i Liturgii w Knockadoon; doroczna konferencja grupy religijnej w formacji; spacer El Camino z Ojcem MSC i grupą młodych dorosłych. Niektóre ich aspekty, wraz z innymi zobowiązaniami, są nadal możliwe do zrealizowania, aczkolwiek w chwili obecnej tylko online. Istnieje smutek i poczucie straty, że nie można spotkać się z ludźmi, którym ona służy i z którymi. Podczas gdy nadal łączy się z osobami i wspiera je za pomocą środków wirtualnych, brakuje obecności z ludźmi. Nadal rozeznaje możliwości posługiwania się w Belfaście i pozostaje w kontakcie z różnymi osobami i projektami. Istnieje wiele ekscytujących i wartościowych możliwości, ale zaangażowanie się nie jest jeszcze możliwe. Dla s. Eileen wyzwanie pandemii polega na cierpliwym oczekiwaniu na kolejne ograniczenia w podnoszeniu i otwieraniu drzwi.

Sr Kathleen jest terapeutą rodzinnym i współpracuje z Spirasi (organizacją pozarządową, założoną przez Ojców Duchownych). Spirasi oferuje program rehabilitacji psychologicznej dla osób, które przyjechały do Irlandii i doświadczyły tortur w swojej ojczyźnie. Sr Kathleen angażuje się w terapię z 15 rodzinami. Przed pandemią miała ona miejsce w centrum Spirasi w Dublinie i rodziny przyjeżdżały do niej ze wszystkich części Irlandii. Teraz, te sesje odbywają się przy użyciu zoomu. Chociaż jest to dostosowanie zarówno dla rodzin, jak i dla terapeutów, zoom oferuje również korzyści: rodziny nie napotykają na trudności w pokonywaniu dużych odległości, często korzystając z transportu publicznego (dla niektórych rodzin może to oznaczać spędzenie prawie całego dnia w podróży do i z sesji terapeutycznej); dzieciom może być łatwiej przebywać we własnym domu i mogą się wyprowadzić, podczas gdy rodzice mówią o bardziej delikatnych sprawach. Również poprzez powiększenie, Sr Kathleen ułatwia rozmowę grupie 15 matek, które przyjechały do Irlandii. Nie wszystkie mówią po angielsku, ale korzystając z tłumaczy zapewnianych przez Spirasi, spotkania te są okazją dla tych matek do zrozumienia wyzwań związanych z rodzicielstwem w Irlandii, gdy różni się ono od wzorców rodzicielstwa w ich ojczyźnie.

Sr Lelia jest częścią wielu grup, w dużej mierze skupiających się na pokoju i niestosowaniu przemocy. Choć w obecnej sytuacji nie jest w stanie wyjść na zewnątrz, nadal utrzymuje kontakt z niektórymi z tych grup. Opowiedziała nam trochę o swojej pracy z Pax Christi i o pracy tej organizacji na rzecz chrześcijańskiego niestosowania przemocy, co jej zdaniem znajduje odzwierciedlenie w treści Fratelli Tutti. W 2007 roku s. Lelia otrzymała Pokojową Nagrodę Pax Christi.

Od czasu przejścia na emeryturę, s. Maeliosa pracuje jako wolontariuszka u panny Denise Flack, kapelana katolickiego we wszystkich diecezjach Irlandii Północnej (pod auspicjami Ogólnoirlandzkiego Narodowego Kapelana Głuchoniemych): NATIONAL CHAPLAINCY FOR DEAF PEOPLE: NCDP). Opieka duszpasterska jest bardzo ważna dla osób niesłyszących. Siostra Maeliosa mówi, że "Oni lubią, gdy jesteśmy z nimi obecni, towarzyszą im i są nimi zainteresowani. W niektórych przypadkach przepisy COVID-19 wzmacniają poczucie izolacji, które wielu już odczuwa, zwłaszcza starsi Głusi. Mówią nam, że tęsknią za nami, jeśli nie jesteśmy z nimi". Służba s. Maeliosa polega na przygotowaniu i projekcji punktów władzy dla Głuchoniemych podczas Mszy św. i innych liturgii w Belfaście, Derry, Armagh, Enniskillen i innych parafiach diecezji północnych, przygotowywaniu i uczestniczeniu w rekolekcjach i pielgrzymkach domowych, uczestniczeniu w pogrzebach, odwiedzaniu rodzin itp. Wykorzystywane są wszystkie środki komunikacji. Jeśli ksiądz może podpisać, jest to bonus; jeśli nie, Denise lub inny tłumacz będzie tłumaczył w języku migowym. Osoby niesłyszące będą podpisywać odczyty i modlitwy - tłumacz będzie mówił w imieniu osób słyszących. British Sign Language (BSL) oraz Irish Sign Language (ISL) są używane w zależności od grupy. Siostra Maeliosa podzieliła się niektórymi wyzwaniami związanymi z pracą z osobami niesłyszącymi, gdy spotkania i spotkania bezpośrednie nie są możliwe. Działając w ramach ograniczeń, jej koleżanka Denise nadal łączy się z Głuchymi poprzez mszę podpisaną on-line, nabożeństwa modlitewne i tworzenie "wirtualnych" pielgrzymek do miejsc, które mamy nadzieję odwiedzić w przyszłości. Siostra Maeliosa z niecierpliwością oczekuje uczestnictwa we Mszy Świętej i pełnego zaangażowania się w życie społeczności Głuchych i ma nadzieję, że już wkrótce.

Sr Maeliosa ma również odpowiedzialność za nasze archiwa społeczności z fachową pomocą archiwistki, panny Patricii Kernahan, która ma nadzieję na wznowienie pracy bardzo szybko, gdy ograniczenia na to pozwolą.

Sr Majella Uważa, że jej służba podstawowa w tym czasie oferuje wsparcie dyrektorom dwóch lokalnych szkół: Gimnazjum św. Dominika i Szkoły Podstawowej św. Pawła. Dominika i Szkoły Podstawowej św. Pawła. Mądrość zdobyta dzięki wieloletniemu doświadczeniu w szkole i bycie dyrektorem sprawia, że dobrze się do tego nadaje. Swoją posługę opisuje jako "utrzymanie ich (dyrektorów szkół) w zdrowiu we wszystkim, co stoi przed nimi w ich roli". Daje ucho do słuchania i solidne rady, aby pomóc im w negocjacjach w różnych sytuacjach, zarówno z pracownikami i uczniami, jak i z ich rodzinami. W warunkach blokady, gdy s. Majella nie może spotkać się z dyrektorami szkół i nie może iść do nich, wspiera ich telefonicznie. Pandemia ta zwiększa niepewność i niepokój, jeśli chodzi o utrzymanie bezpieczeństwa i porządku w społeczności szkolnej, poruszanie się po ciągle zmieniających się przepisach BHP, planowanie na wypadek, gdyby uczeń lub członek personelu poczuł się źle.

For Sr Noreen, most of the areas of ministry and connection in which she is involved can happen now only by zoom. This works as an alternative in some instances. However, not everything can be adapted to online formats and these are on hold during this time, e.g. monthly Taizé prayer evenings in our convent chapel and twice monthly Centering Prayer gatherings in our library do not take place at the moment. Sr Noreen regularly attended a monthly Centering Prayer group in Dublin. Just recently, this has recommenced but rather than meeting physically, it takes place using zoom. During these months, Noreen reconnected with a long-lost friend, Gail, now living in Australia who is delighted to be been able to join this online  prayer morning.

Siostra Noreen zastanawiała się nad szerszym wpływem tego czasu na nas jako na społeczność. Mieszkanie naprzeciwko szpitala Royal Victoria, który jest bardzo zaangażowany w diagnozowanie i opiekę nad pacjentami COVID, jest dla nas ciągłym przypomnieniem ich trudnej sytuacji. Zakaz okazywania jakiegokolwiek miłosnego gestu opieki lub wsparcia czuje się bardzo obcy, nieludzki i niechrześcijański, ale niestety, taka musi być polityka w sytuacji pandemii. Modlitwa, jako jednostka i jako wspólnota, jest jedyną dostępną dla nas aleją miłości i chodzimy nią wiele razy dziennie.

Sr Olive robi wiele, by pomóc ludziom bezdomnym lub szorstkim śpiącym w Belfaście. Do zamknięcia spędziła cały dzień, od 8.00 do 16.00, w organizacji charytatywnej "Welcome Organization" w Belfaście, która oferuje schronienie, jedzenie i wsparcie bezdomnym i potrzebującym. Siostra Olive prowadziła pranie, mycie, suszenie i składanie ubrań tych, którzy przyszli do ośrodka - żyje tą maksymą: "Jeśli mogę coś zrobić, zrobię to we właściwy i najlepszy sposób". Dwukrotnie, Sr Olive otrzymała nagrodę Człowieka Roku za swoje poświęcenie dla bezdomnych i troskę o nich. Kiedy wybuchła pandemia, Organizacja Powitalna została zamknięta. Teraz została ona ponownie otwarta, ale tylko na krótki czas każdego dnia i w ograniczonych ilościach. Podczas gdy Sr Olive nie może obecnie pracować w pralni, nadal służy tym, których zna dzięki temu, że tam jest - kiedy spotyka się z nimi w mieście, rozmawia z nimi i idzie z nimi do kawiarni, aby mogli wybrać, co chcieliby zjeść, zanim ona im to kupi. Tęskni jednak za czasem spędzonym w organizacji powitalnej i czuje prawdziwy smutek z powodu ograniczeń, jakie COVID nakłada na jej kontakt z ludźmi, którzy tam są. Dodatkowo, Sr Olive pomaga dwóm emerytom, robiąc dla nich zakupy raz lub dwa razy w tygodniu i dostarczając im je. Swój czas i przyjaźń z tymi dwoma osobami obdarzała ponad 40 lat, i kontynuuje to w ciągu tych miesięcy. Każdego popołudnia w czasie blokady, Sr Olive modliła się - przez telefon - z osobą, która jest chora i zamknięta w swoim domu.

Each day, Sr Sheila Każdego dnia, s. Sheila odwiedza Clare, starszą panią, która mieszka sama i kupuje dla niej rzeczy. Obecne ograniczenia oznaczają, że s. Sheila nie może teraz wejść do domu Klary, ale musi zamiast tego stać przy drzwiach. Mimo to, codzienne wezwanie s. Sheili oznacza, że Klara ma kogoś, z kim może porozmawiać i wie, że może zdobyć potrzebne jej jedzenie i lekarstwa.

Jedna z sióstr przypomniała nam, że w naszej wspólnocie mamy też do siebie nawzajem posługę, coś, co zawsze jest częścią naszego życia, ale być może w tym czasie jest jeszcze ważniejsze. Musimy pamiętać o sobie nawzajem i o tym, jak każdy z nas jest i mieć świadomość, że ten czas wpłynął na nas wszystkich inaczej. Ważne jest, abyśmy zastanowiły się nad tym, jak możemy słuchać siebie nawzajem i wiedzieć, jak naprawdę wyglądają nasze siostry.

Compiled by: Sr Eileen O’Connell OPSkompilowane przez: Siostra Eileen O'Connell OP, Kongregacja Sióstr Dominikanek Matki Bożej Różańcowej i Świętej Katarzyny ze Sieny

CORONAVIRUS 2020: ŚWIATŁA I CIENIE.A WEZWANIE DO PONOWNEGO WYNALEZIENIA

Siostry Dominikanki z Nauczania I. C.

13 marca 2020 r. I to wszystko się skończyło..

Zatrzymała się działalność szkół, sal gimnastycznych, ośrodków pomocy, placówek kulturalnych i rekreacyjnych, kin, barów, teatrów, lokali handlowych, kościołów, prawie wszystkiego. Na liście oczekujących pozostały plany, projekty osobiste, harmonogramy, wizyty lekarskie, zakupy, prace modernizacyjne i długa lista w agendach osobistych.

Ale, Życie nie zatrzymało się. Nadal żyliśmy i witaliśmy to, co każdy nowy dzień miał dla nas w zanadrzu. Jedną z nowości było użycie nowego słownictwa: pandemia, uwięzienie, stan alarmowy, rękawice, maski, koronaawirus, higiena mycia rąk, dezynfekcja, dystans społeczny, redukcja grup ludzi, brak wyjazdów, mandaty, protokoły, ...

 

Nasze umysły otworzyły się na to słownictwo i jego znaczenie. Również do reorganizacji naszych przestrzeni współżycia, harmonogramów i formy pracy i czasu wolnego oraz tak wielu planów i struktur mentalnych stały się przestarzałe... I myśleć, że my, zakonnice, zawsze mówiłyśmy o nowości i odkryłyśmy tak wiele więzi... I przybył wirus z niewidzialną koroną, który był przyczyną wielu cieni w naszym życiu i wywrócił je do góry nogami nie do poznania. Teraz, po kilku tygodniach, odkrywamy, że był to czas wstrzemięźliwości dla REINVENT OURSELVES ze wszystkich poziomów: kongregacyjnego, wspólnotowego, kościelnego i misyjnego.

Po pierwsze, dobrze by było porozmawiać o SHADOWS, które spowodował wirus: pierwszym cieniem była nagła śmierć 89-letniej siostry 26 marca. Zabrano ją do szpitala z jesieni zeszłej nocy. Przychodzą na myśl słowa Ewangelii Mateusza (24,42-43): "Czuwajcie więc, bo nie wiecie, którego dnia przyjdzie Pan wasz... gdyby pan domu wiedział, w której godzinie nocy przyjdzie złodziej, czuwałby...". Tak powstał upadek. Tego samego dnia, 25 kwietnia, inna siostra poszła na testy i została przyjęta do 23 kwietnia. Wyjazd z domu w samotności i z bólem w duszy, gdy maszerowała w karetce, był cierniowy w naszym sercu. W tym samym czasie we wspólnocie były zamknięte dwie siostry, które w dniach 18 i 21 marca przebywały w Centrum Podstawowej Opieki Społecznej.

And I wonder and we wonder: Who brought the CORONAVIRUS to Vallirana? How did it get there? If we are a small and insignificant town that almost nobody knows! Another very black shadow appeared on the horizon: not being able to give a Christian burial to the body of our dead sister. On Sunday the 29th we made a simple prayer that we sent to the nearby communities and people, remembering the appointed time for her cremation. Like so many other religious communities and families, we live very closely an incomprehensible and inhumane protocol.

Trzeci cień pojawił się w sposób podstępny i milczący w dwóch starszych siostrach dotkniętych śmiercią zmarłej siostry: Zniechęcenie, lekkie uczucie depresji i osłabienie siły fizycznej. Dni mijały coraz bardziej, a sytuacja poprawiała się dzięki ich wysiłkowi i ciepłu, uczuciowości, bliskości sióstr oraz sile modlitwy i troski o życie duchowe. Czwartym cieniem było opiekowanie się siostrami w zamknięciu z troską, czułością i komunikowanie się dzięki telefonowi komórkowemu.

I przybyli LIGHTS. Bliskość i nieustanne wsparcie ze strony Przełożonej Generalnej oraz wszelka pomoc materialna i wskazówki, których nam udzieliła. Oznaki sympatii tak wielu osób, które znały zmarłą siostrę, nauczycieli, byłych uczniów, księży, siostry i wspólnoty. Hojność niektórych rodzin, które nas przysłały, przygotowywała żywność, materiały do ochrony przed wirusem, usługi Opieki Społecznej i Ochrony Ludności oraz rozmowy telefoniczne, które trwały nieprzerwanie przez kilka dni. Wielkie światło rzucił dokument z URC "GUIDE TO PSYCHOLOGICZNY ATTENCJA W CZASIE KWARANTYNY W ŻYCIU RELIGIJNYM I PRIESTRZCZELNYM UNINPSI z Komilli". W różnych sytuacjach przedstawionych w dokumencie i wyrażonych uczuciach pomogły nam utożsamić się z sytuacją, w której żyliśmy i przezwyciężyć ją. Inne dokumenty i refleksje URC Ochrona sióstr męczennic, Rosy Adrover i Carmen Saragossa. 23 kwietnia nasza siostra wróciła do domu po zwolnieniu. To była wielka radość doświadczyć ponownie bliskości siostry, która spędziła pobyt w szpitalu zupełnie sama. W szpitalu mogła mieć tylko jeden sposób komunikowania się z siostrami: telefon komórkowy.

Te światła zachęciły nas do REINVESTU: Żeby zerwać ze zwykłym harmonogramem i zrobić nowy. Przeżywanie Eucharystii i nabożeństw religijnych za pośrednictwem telewizji lub radia. Odkryjcie na nowo życie z duchowości, akceptując wszystko, co zaoferowały nam media. Wielki Tydzień, a po nim biura z Rzymu. Przechodząc do Wielkanocy z doświadczenia śmierci. Odkrywanie w codziennych psalmach Słowa Bożego, które przemawiało do nas w samym środku pandemii z pocieszającymi słowami. Doświadczyć bogactwa wspólnoty wśród obecnych i na widowni. Czytanie przez społeczność różnych dokumentów przesłanych przez URC w tym czasie. Zapoznaj się z różnymi inicjatywami solidarności i pomocy. Wspieranie inicjatywy Grup de Treball Estable de Religions (GTER), które stworzyły przestrzeń z przesłaniami i modlitwami towarzyszącymi w przypadku żałoby, choroby lub cierpienia z powodu kryzysu Covid-19. Spowiedzi, które są częścią Consell Interreligiós de Catalunya stworzyły filmy i inne propozycje duchowe, aby towarzyszyć w chwilach trudności i cierpienia.

W samym środku tej pandemii pojawiło się o wiele więcej świateł. Są to tylko krótkie przykłady bliskie społeczności. Możemy dodać dwa nowe światła: Jedno na 29. obchody święta naszej siostry Katarzyny, dwie zamknięte siostry zostały zwolnione. Drugi był 5 maja o 12:30, kiedy przybyły prochy naszej zmarłej siostry. Siedem sióstr wspólnoty wita je w portierni i idzie w procesji do kaplicy, aby złożyć je na ołtarzu. Robimy kilka minut kontemplacji i modlimy się prostą modlitwą i pieśniami. Chciałbym zakończyć tę refleksję kilkoma wersetami z Psalmów z Laudów z 4 maja 2020 roku. Napełniają nas światłem, siłą i nadzieją. "Będę prowadził ich drogami, których oni nie znają; zamienię ciemności w światło, a rzeczy szorstkie w gładkie. "Daj nam radość za te dni, w których nas uderzyłeś, za te lata, w których cierpieliśmy nieszczęścia, aby twoje dzieci mogły zobaczyć twoje czyny". ... Sprowadź na nas dobroć Pańską i spraw, aby dzieła naszych rąk były dostatnie" Psalm 89

 

DAR ROKÓW w czasie koronaawirusa

Siostry Dominikanki z Nauczania I. C.

W starszych wspólnotach naszego Zgromadzenia ustanowiliśmy święto, które nazywamy Darem Roku, czwartą niedzielę Wielkanocy, Świętem Dobrego Pasterza.

Jesteśmy starszą wspólnotą z 11 siostrami i średnią wieku 80 lat, najmłodszą 74 lata, i żyjemy tym razem dobrze, bez negatywnych doświadczeń... Fundacja Summa Humanitate opiekuje się nami w formie Wspólnej Misji i od pierwszego dnia kwarantanny daje nam wiele wskazówek, które powtarzają okresowo, o tym jak postępować..., dużo separacji w miejscach wspólnych, dużo higieny, codziennej dezynfekcji wszystkich pomieszczeń, itd... nikt nie wychodzi i nie wchodzi do domu.

W jednej z tych maili orientacyjno-informacyjnych zachęcano nas do dbania o stan umysłu sióstr, zapobiegania depresji itp. Pośród bólu i spustoszenia, jakiego doświadcza społeczeństwo, a my wraz z nim, zostaliśmy zachęceni do świętowania tego święta, w którym dziękujemy Bogu za lata życia, które nam dał, za łaski, które otrzymaliśmy w darze, za to, że jesteśmy żywi i chętni, by to doświadczenie sprawiło, że narodzimy się na nowo, jak powiedział Jezus do Nikodema.

To był inny rodzaj celebracji, bez możliwości zaproszenia kogokolwiek, bez specjalnej Eucharystii, ale nasza modlitwa była bardzo serdeczna i głęboka.

Rano, po przebudzeniu się do muzyki, znaleźliśmy na naszych drzwiach dekorację niespodziankę, każda z własną nazwą. Modlitwę Lauds rozpoczęliśmy hymnem "Dobry Pasterz, który umarł, aby dać nam życie, zmartwychwstał, dziękujemy Ci Panie, za tę kwiecistą Wielkanoc, w której zwyciężyła TWOJA MIŁOŚĆ". W czasie składania petycji wyraziliśmy modlitwy za ofiary pandemii, a zwłaszcza za osoby starsze, takie jak my, które cierpią na tę chorobę. Również dla tych, którzy poświęcają swoje życie w tak troskliwej opiece. Następnie część zabawna i świąteczna, gra na loterii, dobrze rozłożona w przestrzeni - czyli film bardzo odpowiadający gustom sióstr, specjalna kolacja z przekąskami

Inny dzień w środku kwarantanny (obchodzimy także święto św. Katarzyny, łącząc siostry i świeckich z naszej wspólnoty w Pampelunie online). Z tego miejsca wyszliśmy odnowione, z pragnieniem bycia bardziej wdzięcznymi siostrom, ludziom, którzy się nami opiekują, aby nadać wagę temu, co podstawowe i być blisko tych, którzy cierpią z powodu kryzysów i ich skutków.

W imieniu wspólnoty Santa Catalina de Pamplona Mª Sagrario Díaz Siostry Dominikanki z Nauczania C.I.

NASZA WIEDZA - JAK

Wspólnota Tomelloso (Ciudad Real), Siostry Dominikanki Nauczycielek z I.C.

Stan alarmowy" spowodowany koronaawirusem doprowadził nas do nagłego zatrzymania naszych codziennych czynności. Jako Wspólnota odczuwaliśmy strach, niepokój i wiele obaw, ponieważ Tomelloso doznał ciężkiego ciosu podczas tego kryzysu zdrowotnego, do tego stopnia, że został opisany jako "Wuhan z La Manchy". Miało to wielki oddźwięk na poziomie krajowym; za pośrednictwem mediów dowiedzieliśmy się o powadze sytuacji. Za pośrednictwem lokalnych mediów otrzymywaliśmy informacje o niektórych członkach rodzin bardzo bliskich Wspólnocie, którzy byli hospitalizowani lub zmarli. Byliśmy bardzo dotknięci.

W miarę przedłużania się okresu karencji, na poziomie parafii kontynuowano działalność grup katechetycznych on-line. Społeczność towarzyszyła telefonicznie chorym i starszym ludziom, którzy już przez cały rok byli pod opieką. Jest to kwestia towarzyszenia samotności i cierpieniu spowodowanym przez wirusa. Towarzyszyć z dobrej nowiny Ewangelii Jezusa, źródła nadziei i pełnego życia. W tym okresie porodu kontynuowaliśmy, od międzyparlamentarnej Caritas, przyjmowanie rodzin znajdujących się w niekorzystnej sytuacji i tych, które są zagrożone, oraz działania następcze. Włączyliśmy nowe rodziny, w wyniku nowej sytuacji bezrobocia, ERTES.... Przyjęcie i towarzyszenie w kreatywny sposób, z wykorzystaniem nowych technologii (wideokonferencja ....)

Po stresie pierwszych dni, wykorzystaliśmy ten czas na refleksję, modlitwę, czytanie ciekawych książek... Z parafii kontynuowaliśmy, a nawet zintensyfikowaliśmy formację poprzez filmy wideo, rozmowy.... Mieliśmy okazję wysłuchać naszego biskupa, profesorów Instytutu Teologicznego "Błogosławiona Estenaga" Ciudad Real. Wszystko to było wspomagane przez media telematyczne.

W tym czasie cierpienia i niepewności na nowo odkryliśmy naszą bezbronność i zależność... Chcemy podziękować tak wielu osobom, które w tej trudnej sytuacji były w stanie dać z siebie wszystko.

W nowym, rozpoczynającym się etapie, być może bardziej skomplikowanym niż poprzedni, będziemy musieli być blisko rzeczywistości ludzi, przy naszym wsparciu, słuchaniu i nadziei. Wiemy, że Bóg idzie obok nas.

THE WORLD HAS STOPPED

Maeve Mc Mahon O.P.

The world has stopped.

Travel, entertainment, sports:

all have stopped.

Public worship has entered a barren Lent; a great fast.

No congregations at Holy Week and Easter Mass;

lubricants of the heart and spirit spent.

We now exist in social isolation’s

Lockdown. Locked out

from normal activities’ consolation.

Stopped in our tracks by a pandemic

that cancels our projects and plans.

Forced to stand still

to rediscover the here and now;

the present where God invites us in.

God is with us. God’s presence

fills the universe; the present moment.

Our hearts and spirits unite now

in virtual reality.

W Oku Burzy

Siostra Chiara Mary Tessaris, Angielska Dominikańska Kongregacja Św. Katarzyny ze Sieny (Cambridge)

Moje doświadczenie blokady widzę jako jeden z dobrych przykładów jak Bóg potrafi pisać prosto po liniach krzywych.

Kiedy pod koniec marca 2020 roku w Wielkiej Brytanii rozpoczęła się blokada, byłem pod koniec ostatniego semestru mojego dwuletniego nowicjatu i byłem zaangażowany w praktyki duszpasterskie w St Dominic's School, Sixth Form College i w Catholic Chaplaincy na uniwersytetach w Londynie. Nie trzeba dodawać, że byłam zasmucona nagłym zakończeniem mojego apostolatu, ponieważ bardzo cieszyłam się pracą z tak zróżnicowaną społecznością studencką. Współuczestniczenie w prowadzeniu Ogólnych Studiów Zakonnych w wieloetnicznej i wielowyznaniowej szkole było bardzo wymagającym i satysfakcjonującym doświadczeniem. Niektórzy z moich kolegów stali się dobrymi przyjaciółmi, a zamknięcie przyczyniło się tylko do zbliżenia nas zarówno poprzez technologię, jak i modlitwę. Wielu z nich podzieliło się ze mną, że gdy ich życie gwałtownie zwolniło, zaczęli ponownie zastanawiać się nad swoimi prawdziwymi priorytetami, z których jednym jest przyjaźń, dar, który często zaniedbujemy, gdy nasze zajęte życie przejmuje kontrolę, a czas wolny jest luksusem.

Mimo mojej pasji do apostolstwa muszę przyznać, że wymagało to również zainwestowania dużej ilości energii i podróży, często kosztem bardziej kontemplacyjnego wymiaru charyzmatu dominikańskiego. Jestem bardzo wdzięczny, że tak wcześnie w moim życiu zakonnym doświadczyłem walki o utrzymanie równowagi między wymiarem kontemplacyjnym a aktywnym naszego powołania. Blokada przyszła do mnie jako dobra okazja do osobistej refleksji i głębokiej modlitwy, której naprawdę potrzebowałem na tym etapie mojego nowicjatu. Orzeźwiająca okazała się nawet niezwykła cisza, która nagle spadła na miasto, gdy ruch uliczny i transport publiczny prawie całkowicie się zatrzymał.

Jeśli chodzi o apostolat, to paradoksalnie, jak to może zabrzmieć, dystans, który został odłożony na bok pomiędzy studentami a mną, przyczynił się tylko do zbliżenia nas do siebie i pogłębił nasze zaangażowanie w dzielenie się naszą wiarą i przyjaźnią w Chrystusie. Przed zamknięciem dyskutowaliśmy o możliwości utworzenia innej grupy Studiów Wiary oprócz tej, którą już prowadziliśmy, ale gorączkowe tempo życia, jakie prowadzili studenci w tym czasie, utrudniało przełożenie naszych planów na rzeczywistość. Po Wielkanocy studenci zasugerowali, byśmy wznowili spotkanie przynajmniej "wirtualnie" na Zoom, co doprowadziło nas do utworzenia nowej grupy Faith Study, która utrzymała nas przez całe lato i działa do dziś.

W międzyczasie moja główna troska dotyczyła mojej rodziny we Włoszech, a zwłaszcza mojego brata, który mieszka w pobliżu Bergamo, jednego z najbardziej dotkniętych obszarów w momencie wybuchu pandemii. Nie zapomnę obrazów ponad 33 wojskowych ciężarówek przewożących trumny wielu ofiar, które wkrótce miały zostać pochowane z szacunkiem i poszanowaniem poza Bergamo. Nigdy nie widziałem tak wyraźnie, jak w tamtych czasach, że naprawdę jesteśmy w rękach Boga. Wiara w Niego dała mi pokój.

Zamknięcie przybliżyło nas również jako wspólnotę religijną. Pozbawienie się nagle naszego apostolatu dało nam nieuchronnie więcej czasu na wspólne spędzanie czasu i uznałem to za bardzo pozytywne, ponieważ pozwoliło nam to przeżyć te trudne okoliczności razem jako wspólnota, dzieląc się naszymi osobistymi obawami i zmaganiami. Jesteśmy również w stanie dyskutować o nowych sposobach zrównoważenia czasu naszej wspólnoty z nieuniknioną potrzebą przestrzeni osobistej i samotności. Blokada zmusiła nas także do ponownego przemyślenia naszego apostolatu i znalezienia nowych sposobów dotarcia do ludzi.

To jakoś paradoksalne, że w czasach społecznego zdystansowania i ograniczonej swobody przemieszczania się jesteśmy coraz bliżej siebie ponad granicami i czasem.

DZIELIĆ SIĘ DOŚWIADCZENIEM

Sr. Macu S.

Jest to cały proces, który na początku nie udaje się dostrzec prawdziwego wymiaru tego, co zaczęło się dziać. Dopiero gdy nadszedł stan alarmu i uwięzienia, zdałem sobie sprawę, że będziemy żyć w Wielkopostaci tak, jak nigdy w życiu nie widziałem. Zaakceptowałem tę sytuację i starałem się żyć próbując odkryć to, co Bóg chciał nam powiedzieć, ponieważ z pewnością mówił do nas.

We wszystkich tych dniach wiele się zastanawiałem nad osobistymi, wspólnotowymi i wszystkimi innymi aspektami życia. Na płaszczyźnie osobistej, ile czasu i energii poświęciłam na rzeczy, które nie są ważne i nie pomagają w osiągnięciu tego osobistego spełnienia, do którego aspiruję. Rzeczy, bez których trudno byłoby mi się obejść i które nie są konieczne. Wybór jest konieczny, aby zachować to, co istotne w mojej kondycji jako zakonnicy.

We wspólnocie, każdy w swoim stylu i na swój sposób, byliśmy bardzo blisko, szanowaliśmy się, znamy się lepiej, wspierając się wzajemnie. Podzieliliśmy się we wspólnocie tym, czym żyliśmy i jak, jak sądzę, sprzyjało to unii między nami. Czułem, że nigdy nie byłem częścią ludzkości. Poznanie wielkich dramatów, których tak wielu ludzi doświadcza z różnych powodów, zraniło moją duszę. Poczucie impotencji braku możliwości towarzyszenia, ulżenie mi było bardzo trudne. Ale jednocześnie mam wielką nadzieję, że kiedy to się stanie i będziemy spokojni, będziemy inni, lepsi, wyrozumiali i wspierający. Mam pełne zaufanie, że będzie to

Odbicie od granic mojego domu w Vallecas

Jesús Fdez Llamera, Community of Vallecas- Madrid, Dominican Sisters of the Teaching of the I.C.

W czasie tej pandemii zdałem sobie sprawę, że rozprasza mnie wiele rzeczy, które uważałem za istotne, ale malutki "koronaawirus" przywrócił mnie do rzeczywistości tego, kim jestem i dał mi możliwość zatrzymania się, zatrzymania się na swoich torach. I narodził się wspaniały czas, czas spojrzeć bardziej do wewnątrz, do prawdy o tym wszystkim, czym jestem i co robię. Przyjrzeć się również mojemu najbliższemu otoczeniu: siostrom, rodzinie, sąsiedztwu.

Patrzeć na ludzkość, zwłaszcza na cierpiącą ludzkość, która jest wieloma, wieloma: tymi, którzy nas opuścili, tymi, którzy stracili swoich bliskich, migrantami bez środków, bezrobotnymi, bezdomnymi,... Patrzeć z nadzieją, ze współudziałem, z zaangażowaniem, z zaangażowaniem. Spojrzeć ze współczuciem na społeczeństwo, które myślało, że jest właścicielem świata, nauki i technologii i zdało sobie sprawę, że niewidzialny wirus uświadomił mu swoją kruchość, wrażliwość, prawdę, i był w stanie udowodnić, że nawet planeta Ziemia jest zachwycona naszą nieobecnością.

Miejmy nadzieję, że wyciągniemy wnioski z tego, czego doświadczyliśmy i nie wrócimy do neoliberalizmu i dzikiego konsumpcjonizmu.

Miejmy nadzieję, że przyczynimy się do rozwiązania tej pandemii z większą solidarnością i mniejszą arogancją. Miejmy nadzieję, że jesteśmy w stanie podziękować wszystkim obywatelom, którzy dzień po dniu byli na pierwszej linii frontu, nie odpoczywając, ryzykując życie z minuty na minutę dla innych.

Niech nasza kreatywność zrodzi nowy sposób bycia w świecie, o wiele bardziej ludzki i równy.

JESTEŚMY RODZINĄ

Doświadczenie naszej szkoły Matki Bożej Różańcowej Fesd Beaterio

Na początku roku nic nie zapowiadało zmian, jakie nastąpią w naszym życiu pod koniec drugiego kwartału. Praca w klasach, śmiech na korytarzach i zgiełk na placu zabaw ustąpiłyby w połowie marca miejsca cichej, pustej i smutnej szkole. Zdenerwowanie, niepewność i strach pojawiły się w naszej Wspólnocie Edukacyjnej, ale stawiliśmy im czoła jako jedna wielka rodzina.

Jeśli nasze rodziny, uczniowie, nauczyciele lub pracownicy administracji i usług zostaną poproszeni o zdefiniowanie naszej szkoły jednym słowem, wszyscy powiemy, że jesteśmy RODZINĄ. Nasze uczucie i nasze życie rozwija się codziennie w pracy edukacyjnej jako takie. Jesteśmy rodziną Beaterio. W rzeczywistości nazwa naszej szkoły to Ntra. Sra. del Rosario Fesd, ale we wszystkich Jerezie jesteśmy znani jako Beaterio. Cała nasza społeczność edukacyjna jest dumna z tej nazwy, ponieważ przenosi nas ona z powrotem do naszych korzeni. Nazwa pochodzi od jednej z ulic, która graniczy z centrum, ale idzie znacznie dalej, ponieważ pochodzi od dzieła wielkiej kobiety, Maríi Antonii de Jesús Tirado, która po raz pierwszy założyła Beaterio Sióstr Dominikanek w XIX wieku, które później dało początek Zgromadzeniu Sióstr Dominikanek Najświętszego Sakramentu i którego praca była edukacją najbiedniejszych dziewcząt w Jerez w jej czasach. Wszyscy jesteśmy beneficjentami i spadkobiercami tej wielkiej pracy edukacyjnej w naszym ośrodku.

Jesteśmy RODZINĄ, której serce bije czarno na białym, za przykładem naszego Założyciela Antonia de Jesús Tirado y Santo Domingo de Guzmán. Mamy wspaniałą Matkę, Dziewicę Różańcową, i z tego powodu początkowe obawy i obawy na początku tej pandemii zostały rozwiane pod Jej opieką i schronieniem, a my byliśmy w stanie wspierać i zachęcać się nawzajem, tak jak robią to wielkie rodziny.

To niewiarygodne, jak bez większych problemów udało nam się przeorganizować cały proces edukacyjny. Nauczyciele, studenci i rodziny w stałej komunikacji, mogliśmy się uczyć i rozwijać w każdy sposób, a co najważniejsze, robiliśmy to RAZEM.

Pomimo ograniczeń, czuliśmy się bardziej zjednoczeni, komunikowaliśmy się i wspieraliśmy niż kiedykolwiek wcześniej. Nasze serca biły ze stałym rytmem i jednomyślnie, jak nigdy byśmy sobie tego nie wyobrażali. Nasze więzi zostały wzmocnione, a nasza miłość jeszcze bardziej wzrosła.

Tęsknimy za naszymi spotkaniami w klasach, za imprezami w szkole (bo jak każda rodzina, świętujemy wszystko imprezą), za naszymi bezpośrednimi kontaktami... Pragniemy i gorąco pragniemy móc się ponownie spotkać, przytulić i pocałować się, bo miłość musi być wyrażona, ale kiedy nadchodzi ten szczęśliwy moment, kiedy pojawia się nostalgia i melancholia, zwracamy się do naszego serca, gdzie jesteśmy i czujemy się ZJEDNOCZONE jako WIELKA WSPÓLNOTA EDUKACYJNA, WIELKA RODZINA.

Pytania związane z COVID

Siostry Dominikanki z Bethany - Venlo

COVID i życie parafialne/życie wspólnotowe

Zarówno w Holandii, jak i w Niemczech, życie parafialne było i jest bardzo ograniczone. Eucharystia przez długi czas nie była możliwa, a zbyt wiele osób przyzwyczaiło się do oglądania Mszy św. w telewizji. Będzie to miało duże konsekwencje na przyszłość, ale jest za wcześnie, by się nad tym zastanawiać.

Sytuacja pandemii jest daleka od zakończenia. W Holandii ponownie usługi są ograniczone do 30 uczestników, co sprawia, że wspólne świętowanie jest prawie niemożliwe. Sytuacja nie jest jasna, a księża parafialni zastanawiają się teraz, czy możliwe będzie świętowanie Bożego Narodzenia, czy też nie. Po tym wszystkim musimy zobaczyć, czy coś z życia parafialnego pozostanie.

COVID i kwarantanna

Życie wspólnotowe było bardzo trudne, zwłaszcza w Holandii, gdzie wiele sióstr mieszka w domach opieki. Tam były one ściśle odizolowane, nie mogły opuszczać swoich pokoi ani wychodzić na zewnątrz, a tym spoza domów opieki nie wolno było odwiedzać sióstr wewnątrz. Kosztowało to wiele sióstr wiele kłopotów, zarówno psychicznych, jak i fizycznych, zwłaszcza, że to pokolenie starszych sióstr nie ma dużych umiejętności w nowych mediach. Wiele sióstr żyło i musiało żyć w sposób, którego nigdy nie wyobrażały sobie i nie chciały.

Jednocześnie solidarność z ludźmi spoza wspólnoty była i jest silna, a życie modlitwy osobistej ma nowy wymiar. Ktoś kiedyś powiedział: "Bycie w wieku jest nowicjatem niebios". Tak wiele sióstr znów miało okazję przeżyć swój nowicjat - z doświadczeniem 50, 60 czy nawet 75 lat życia zakonnego...".

Siostra Sara Böhmer OP, Sekretarz Generalny Siostry Dominikanki z Bethany Venlo

PREOCUPACIÓN CON FINAL FELIZ

Siostra Teresa López Aguilar (Kongregacja św. Dominika)

16 marca 2020 r. zacząłem odczuwać coraz większy dyskomfort brzucha i ból. Lekarz i pielęgniarka z 061 roku opiekowali się mną w domu, ale nie było to możliwe, ból nasilał się. Wieczorem karetka zabrała mnie do szpitala Santa Ana w Motril, sam na sam z osobą odpowiedzialną za karetkę, która towarzyszyła mi na pogotowie ratunkowe, ponieważ w sytuacji pandemii żadna siostra nie mogła mi towarzyszyć. Przyjechałem z bardzo silnym bólem pomimo leków przeciwbólowych, które mi podano. Byłem bardzo dobrze traktowany i obserwowany, potem przeniesiono mnie na oddział i tam kontrolowano. Trzy dni później powiedzieli mi, że zostałem zwolniony z powodu pandemii, ale tak nie było.

Nowa informacja: że muszę zostać zabrany do Granady do szpitala Vithas, gdzie przebywałem do 31 marca, że zostanę przeniesiony do szpitala San Cecilio w celu realizacji ERCP. Interwencja była szybka, a ja ledwo ją znałem. Błogosławiony niech będzie Bóg! Było to dla mnie kilka dni próby, ale wspaniale się mną zaopiekowali i chcę, abyście pomogli mi podziękować Bogu i wszystkim pracownikom Ubezpieczenia Społecznego za ich wspaniałe, profesjonalne traktowanie, troskę i miłość.

W tamtych czasach było mi tylko przykro, że nie widziałem moich sióstr, ponieważ sytuacja porodowa nie była możliwa. Kilka razy dziennie kontaktowaliśmy się telefonicznie (i wiele razy więcej z siostrą Manuelą i moimi siostrzenicami) również z lekarzami i pielęgniarkami, które ich informowały. Było to 19 ciężkich dni, ale ja zaoferowałem je Panu. Słyszałem Eucharystię Ojca Świętego w telewizji i z różańcem czułem się w pokoju. W końcu, 3 kwietnia, te dni udręki i samotności dobiegły końca, a ja otrzymałam wspaniałą wiadomość o moim wypisie lekarskim i ogłoszeniu, że karetka zabiera mnie z powrotem do domu, gdzie czekały na mnie siostry. What a joy despite not being able to give us a hug!

Całkowicie przekonany, że Bóg daje nam sto do jednego. Nie znudziło mi się dziękować mu codziennie.

EASTER 2020

Wspólnota Tetuanu, Madryt, w izolacji wewnętrznej

Wspólnota rozpoczęła Wielki Post od zebrania się w domu w poniedziałki na modlitwę na temat encykliki papieża Franciszka "Laudato Sí". Pierwsza modlitwa miała miejsce 2 marca, a dobra grupa ludzi wzięła w niej udział, podobnie jak 9 marca. Ale od 11 marca, kiedy "Stan Alarmowy" nagle pojawił się w Hiszpanii z powodu Covida-19, trzy siostry, które były w domu, kontynuowały nasz program.

Chcieliśmy przeżyć tę sytuację, nie tracąc z oczu znaczenia czasów liturgicznych i rzeczywistości tego, co się działo. Postanowiliśmy więc w piątki, po "oklaskach", modlić się Drogą Krzyżową. Ponieważ mieszkamy w mieszkaniu, a w oratorium nie ma Drogi Krzyżowej, ze względu na przestrzeń wykonaliśmy "domową": na kartkach papieru umieściliśmy mały drewniany krzyż, z jego opisem i porządkiem odpowiadającym każdej stacji, i umieściliśmy go w całym domu. W ten sposób wykonaliśmy trasę Drogi Krzyżowej. Nadszedł Wielki Tydzień, a my śledziliśmy uroczystości transmitowane przez różne media, ale nadając im nasz szczególny wspólnotowy charakter. Tak więc, świętowaliśmy Niedzielę Palmową z domowymi bukietami. W Wielką Środę zobaczyliśmy "33 The Musical", ponieważ otworzyli go tak, aby każdy, kto chciał się nim cieszyć, mógł się nim cieszyć i to właśnie zrobiliśmy.

W Wielki Czwartek odprawialiśmy nabożeństwa, a następnie zjedliśmy naszą "żydowską kolację", w której nie zabrakło własnego rytuału i pamięci, a na zakończenie tego dnia "Świętą Godzinę" w kaplicy, z własną dekoracją.

W Wielki Piątek, po urzędach, mogliśmy mieć w naszej kaplicy "Adorację Krzyża", wspólną modlitwę, w której później każdy z nich przedłużał ten czas modlitwy tak bardzo, jak chciał.

Wielką Sobotę naznaczyliśmy jako "dzień ciszy i modlitwy", aby w oczekiwaniu na Zmartwychwstanie wprowadzić się w liturgiczne uczucie tego dnia.

Podczas Wigilii Wielkanocnej, po przekazaniu uroczystości, z radością Zmartwychwstania Pańskiego, mieliśmy naszą uroczystą kolację wielkanocną! Nie zabrakło w nim emocji i szczegółów, gdyż nie zabrakło nawet drobnych niespodzianek: królika i jajek wielkanocnych, wszystkie wykonane z czekolady i doskonale udekorowane na tę okazję. I tak mieliśmy przyjęcie, długie i pełne emocji.

W Niedzielę Wielkanocną podążaliśmy za liturgią z Watykanu, otrzymując błogosławieństwo "Urbi et Orbi", aby później kontynuować uroczystą kolację: Wielkanocna Paella!

Wszyscy wierzymy, że "pomimo" lub "dzięki" ograniczeniu i stanowi alarmowemu, przeżyliśmy zupełnie inny i niespodziewany Wielki Post i Wielkanoc, który pozostawił tak szczególny ślad, że wkrótce zapomnimy.

INTENSYWNY MIESIĄC OBOK COVID 19

doświadczenie medico volntaria

Pierwszy raz pracuję jako lekarz w Hiszpanii. Kiedy codziennie słyszałam w wiadomościach: tak wielu zarażonych ludzi, tak wielu zmarłych, zarażonych lekarzy, przepełniony personel medyczny... moje serce wskoczyło we mnie. Jak mogliby do mnie nie zadzwonić, gdybym wysłała mój program nauczania do szkoły medycznej jako wolontariuszka? Wreszcie, pewnego dnia zadzwonił telefon: .... To była wspaniała wiadomość, która napełniła mnie radością, następnego dnia musiałem udać się na pogotowie w szpitalu w Madrycie. Wyszedłem wcześnie rano myśląc, że ma mi to dać program i było tak bardzo potrzebne ....., że wróciłem do domu o 20:00.

Tak właśnie w tym miesiącu zgłosiłem się na ochotnika. Ogromna praca, nieograniczony harmonogram, ale ogromna satysfakcja, aby móc wykonywać tę usługę. W ciągu tych dni przeżyłem wiele doświadczeń. Dużo bólu dzieliło się z chorymi z powodu powagi ich przybycia, trudności w oddychaniu, które prezentowali, samotności, którą czuli, ponieważ musieli iść sami. Dużo cierpienia krewnych, za to, że nie mogli być blisko, za to, że nie mogli mieć gestów czułości, za to, że pożegnali się z nimi, że nie wiedzieli, czy to przez kilka dni, czy przez całe życie. Sytuacje były bardzo silne, bardzo ciężkie.

Oprócz konsultacji, badania, diagnozowania i leczenia pacjentów, najpiękniejsze jest to, aby móc być blisko nich i ich rodzin, działać jako pośrednik, być w kontakcie z krewnymi, aby przekazać im wiarę, nadzieję, bezpieczeństwo, pogodę ducha. Słowo zachęty, uścisk dłoni (nawet przy założonych rękawiczkach), spojrzenie pełne czułości, uśmiech, choć ukryty pod maską, był jedyną rzeczą, która mogła im dać, a przez to przekazać pokój, przekazać Boga ... W tych chwilach bezbronności ludzie są tak chłonni, tak "głodni" ... Naprawdę, jak wiele jest przekazywanych, ale także jak wiele otrzymujesz! Twoje serce drży na widok tak wielu smutnych scen, na widok słyszącego tyle płaczu, ale jak wiele radości odczuwasz, gdy jesteś wypisany, gdy mówisz, że wszystko idzie dobrze, wracasz do domu, nadal dbasz o siebie, jesteś uzdrowiony... jak wiele szczęścia czujesz, gdy rodzina mówi ci dziękuję ze łzami w oczach, życzy ci wiele zachęty i przynosi ci batonik czekolady, aby przywrócić ci siły.

To są cenne chwile, których nigdy nie zapomnę, ludzie, którzy zostali głęboko wyryci w moim umyśle i sercu, rodziny, z którymi utrzymuję kontakt i kiedy to wszystko się skończy... spotkamy się ponownie. Bardzo szczególne przeżycie, za które dziękuję Bogu.

W jaki sposób kwarantanna i izolacja wpłynęły na ciebie?

Juana María. DMSF

Dla mnie to była okazja. Mówię o okazji, bo skorzystałem z okazji do czytania. Czytałem książki hiszpańskich i zagranicznych pisarzy, którzy byli bardzo zainteresowani zgłębieniem tematu. Dzieła, nie kompletne, niemieckiej Hesji. Wiele nauczyłem się od tego autora, nie tylko o jego czasach, ale także o jego niepokojącej sytuacji duchowej. Przez Galdósa, którego stulecie obchodzimy, 5 tomów odcinków narodowych. Z Lametem, cieszyłem się życiem św. Jana od Krzyża, wspaniałą biografią i wspaniałym opisem tego okresu... Oprócz czytania, skorzystałem z okazji, by modlić się, spędzać godziny w ciszy, zagłębiać się w kruchość życia, w ulotną i przemijającą naturę wszystkiego... Wspaniała okazja, by zatrzymać się, pomyśleć, być spokojnym.

Niepokoiła mnie sytuacja tak wielu ludzi, którzy umierali, tak wielu ludzi, którzy cierpieli, tak wielu ludzi, którzy oddawali swoje życie, aby pomóc tym, którzy byli w ekstremalnych sytuacjach... Byłam pod wrażeniem reperkusji, jakie ta sytuacja miała zarówno na życie, jak i na utratę pracy... To, co zdarzyło się również w podobnych sytuacjach w innych czasach, stało się teraz bardziej globalne i silniejsze, z inną głębią...

Dziękuję więc za tę nową szansę w życiu, za ten etap, który, mamy nadzieję, nie potrwa długo, abyśmy wszyscy mogli cieszyć się dobrobytem każdego dnia.

SKRAWKI DOŚWIADCZENIA

H. MVSU Dominicas de la Anunciata

W głębi serca jest wiele mieszanych uczuć, wiele wspólnych doświadczeń (nie wiem, czy to wszystko, czego uczy ta sytuacja), była refleksja, modlitwa, oburzenie, podziw.... Jak w każdej z naszych społeczności.

Modliliśmy się, świętowaliśmy Zmartwychwstanie Pańskie i ten czas Wielkanocy w zamknięciu, odczuliśmy w tych dniach, jak słowa Pana: "Zawsze będę z wami" stały się w jakiś sposób rzeczywistością w tak wielu instytucjach i ludziach, którzy poświęcili czas i środki, aby pomóc w wielorakich potrzebach, które się pojawiły.

Dla nas wszystkich, D. A. był wielkim zmartwieniem dla starszych sióstr, które tu mamy i dziękuję! Ponieważ do tego momentu wirus "przeszedł" przez każdą z czterech rezydencji, które mamy w Hiszpanii, oczywiście w rezydencji są nie tylko starsze siostry... i w końcu troska o nie jest o nie wszystkie.

Rada generalna i rady prowincjalne zostały umieszczone przez wirusa w miejscach, które zostały oznaczone przez pandemię, w żaden sposób nie oznaczonych przez program, dlatego też wydaliśmy, co nie jest nowe, poradę online. We wspólnocie cierpimy z powodu tych wszystkich słabszych grup społecznych, które nie mają ani domów, które pojawiają się w telewizji, aby móc się zamknąć, ani aparatury i instrumentów muzycznych, aby złagodzić te długie i szare dni, a my naprawdę cierpimy dla nich. I widzieliśmy nasze "bogactwa" widoczne w tym zamknięciu, które przekładają się na szerokie przestrzenie, w naszym przypadku, które pozwoliły nam na poruszanie się i rozciąganie naszych "stawów", nawet jeśli niektórzy nadal znajdują je trochę małe.

Ponieważ znajdujemy się przed kliniką Santa Elena, jesteśmy przytłoczeni i zasmuceni tym, jak zmienił się krajobraz. Zamiast spokojnych pacjentów przychodzących na wizyty ambulatoryjne, karetki ustawiają się w kolejkach przez całą dobę, aby zabrać chorych lub odebrać zmarłych. Ale w tym samym miejscu również śmialiśmy się, oklaskiwaliśmy, dziękowaliśmy i śpiewaliśmy z pracownikami służby zdrowia na codziennych spotkaniach. I każdego dnia "Będę się opierał" wspierał nasze siły.

Lekcja, którą, jak już wiedzieliśmy, koronaawirus pokazał nam w całej swojej surowości. Wielkie moce drżały bezradnie przed mikroskopijną cząsteczką. Nasz system kapitalistyczny i konsumpcyjny jest na wyczerpaniu; poczuliśmy, jak łatwo może zniknąć wszystko, co zdobyliśmy przy tak dużym wysiłku. Z tej lekcji, jeśli nauczysz się czegoś nowego, może narodzić się coś nowego, z Bożą wolą. Zaproponujmy naszą współpracę. Nasza planeta Ziemia również będzie się zastanawiać, czy na końcu tego czegoś się dowiemy, czy też spojrzy na nas trochę sceptycznie?

HISTORIA ZAMKNIĘCIA

Napisane przez SEDEP Mª del Prado Garrido DSS

Kiedy 14 marca powiedziano nam, że "stan alarmowy" rozpocznie się następnego dnia, nic nie zapowiadało wydarzeń, które będą miały miejsce od tego momentu.

Niedawno zainaugurowany Wielki Post zanurzyliśmy się w nim myśląc, że mamy na swoją korzyść wszystkie niezbędne warunki, aby przezwyciężyć z uwagą te czterdzieści dni pobytu z Jezusem na pustyni, a jednocześnie wprowadzić w życie orędzie naszego papieża Franciszka: "Wielki Post to czas na ponowne odkrycie drogi życia"(6-3-2019).

I, chłopcze, to było to! Zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, że ta nowa sytuacja jest poważna. Liczba zarażonych osób zmieniała się w zawrotnym tempie, szpitale zapełniały się pacjentami potrzebującymi respiratorów do płuc, oddziały intensywnej terapii były przepełnione, personel medyczny zwiększał się nie tylko pod względem ilościowym, ale także ludzkim i wolontariackim, szczególnie w zakresie POCZUCIA. Ich odwaga i poświęcenie były najcenniejszą bronią, by spotkać każdego pacjenta, który wymagał ich uwagi. Liczba zgonów zaczęła nam coraz bardziej imponować z dnia na dzień.

Przed tą panoramą niezaprzeczalnie myśleliśmy, że wkraczamy na suchą i jałową krainę pustyni judejskiej, gdzie ludzie doświadczają własnej bezbronności i są pozbawiani wszystkich swoich rzeczy, aby zbliżyć się do Boga. W pewnym sensie, cały ten bajzel wydarzeń zaprosił nas do wdzięcznej medytacji nad cudem istnienia i nad darami, które otrzymujemy codziennie.

Jednak musieliśmy iść dalej. Zmęczenie, troska, .......... nie mogliśmy zamienić ich w przeszkody, które zmniejszałyby naszą siłę, ale wręcz przeciwnie, to doświadczenie drogi przygotowywało nas do odkrycia "nowej rzeczywistości", do szukania alternatyw dla stylu życia, który wcześniej prowadziliśmy, do życia z niepewności, że nie wiemy, jak rozwiązać tę sytuację i do pozostawienia na boku wątpliwości i niepewności, by dać się pouczać przez Mistrza. Jedziemy do Jerozolimy. Jezus maszerował przed nami, ale my byliśmy tak zaskoczeni jego słowami, że nie byliśmy w stanie zrozumieć wszystkiego, co chciał nam powiedzieć. Pozostało tylko powtórzyć z psalmistą: "Panie, naucz mnie swoich dróg, naucz mnie swoich dróg".

Odkryliśmy, że Boże drogi nie były naszymi własnymi. I pomimo tego nieporozumienia, nieuniknione było myślenie o wszystkich ludziach, którzy w tym momencie tłoczyliby się wokół niego, aby dotknąć jego płaszcza i zostać uzdrowionym. Musieli usłyszeć słowo, powiew życia, który dawałby im pewność siebie, spokój, ciszę, pokój, miłosierdzie i miłość.

Potrzeba rzucenia wielkiego światła na drogę, którą musieliśmy jeszcze przebyć, zmusiła nas do odsunięcia na inne pozycje poczucia samotności, które stworzyła dla nas izolacja, a także niepokój związany z brakiem możliwości zobaczenia naszych bliskich i smutek związany z koniecznością "szybkiego zwolnienia" rodziny i przyjaciół. Wszystko to stało się ciężkimi kamieniami, które były trudne do przeniesienia.

Ale nadszedł czas, aby chwycić za twardą skałę naszej wiary i iść i usunąć płytę, która przeszkadzała nam w dążeniu do nowej drogi, w pożądanej "nowej normalności". Musieliśmy pozwolić, aby blask nadziei, Zmartwychwstałego Jezusa, poruszył nasze serca i uczynił wszystko nowym. Wchodzimy w kolejny etap tego długiego procesu, być może zmęczeni i oczekujący nowych rzeczy, które napotkamy, ale naszą misją jest zintegrowanie się z nim bez utraty spokoju, ani wewnętrznej harmonii, a tym bardziej czuć się towarzyszem Jezusa, który był naszym towarzyszem podróży w tym czasie porodu.

To po prostu pozwolić się trzymać w jednej ręce przez Jezusa, a w drugiej przez Maryję. W ten sposób możemy chodzić z pewnością, że w tym procesie nie jesteśmy sami.

Mª del Prado Garrido DSS

Badanie Covid-19 EHR

O s. Mette Andrésen z gminy Sta Katarina w Oslo.

Aby poszerzyć moją osobistą refleksję na temat wpływu Covida-19, skonsultowałem się z niektórymi członkami grupy biblijnej, którą animuję. Są to dorosłe kobiety, zamężne lub owdowiałe, a więc z innym doświadczeniem niż moje. Ale wszyscy zgodziliśmy się, że zbieranie się wokół Słowa Bożego pomogło nam w tym trudnym czasie. Więc biorę punkt wyjścia w tym wspólnym doświadczeniu.

Ograniczenia podjęte przez rząd norweski od początku pandemii były przestrzegane przez większość obywateli, a liczba zakażeń i zgonów pozostała stosunkowo niska. Chociaż młodsi ludzie mieli mniej cierpliwości, co od pewnego czasu przyczyniło się do wzrostu liczby zarażonych, szpitale nie były dotychczas nasycone...

Dla członków grupy przepisany na samym początku czas porodu był najtrudniejszy, ponieważ nie można było wyjść i zebrać się razem jako rodzina, która ważyła się na wszystkich. Ponadto, masy były dostępne tylko przez internet. W tej chwili możemy przyjąć pewną liczbę wiernych, ale trzeba się wcześniej zarejestrować na niedzielne świętowanie.

Z drugiej strony, we wspólnocie byliśmy uprzywilejowani, że mogliśmy utrzymać nabożeństwa i celebracje eucharystyczne.

Dla nas wszystkich brak możliwości planowania, np. wyjazdu za granicę, pozostaje ograniczeniem, ponieważ nie wiemy, kiedy będzie to ponownie możliwe. Na razie rząd odradza podróżowanie, które nie jest ściśle konieczne. Oczywiście wielu z nas miało tego lata okazję na nowo odkryć nasz piękny kraj, ale muszę przyznać, że cierpię z powodu braku możliwości wyjazdu gdzie indziej. Wezwanie do unikania bliskiego kontaktu jest również trudne dla wszystkich, a szczególnie dla dziadków, którzy są pozbawieni możliwości zobaczenia swoich wnuków jak dawniej. Ważną misją dla mnie w tym czasie była troska o kontakt telefoniczny lub mailowy z ludźmi, o których wiedziałem, że są chorzy lub odizolowani.

Ponadto naszym priorytetem było wzięcie pod uwagę mieszkających z nami studentek, które zostały natychmiast otoczone opieką przy najmniejszym objawie wirusa, a następnie zbadane przez personel medyczny.

Podsumowując, przyłączam się do grupy i mówię, że pocieszenie znalezione we wspólnej lekturze Biblii pomogło nam przeżyć tę sytuację, ponieważ te spotkania są miejscem, gdzie można mówić o naszych lękach, wątpliwościach, ale także o naszej ufności w Boga, który jest z nami.

Siostry Ilanz Dominikanki

Informacje zwrotne na temat naszych doświadczeń dotyczących COVID 19

Jaki wpływ miał COVID 19 na Ciebie osobiście, jeśli chodzi o Twoje relacje z rodziną, członkami społeczności, współpracownikami?

My, siostry, ograniczyliśmy nasz kontakt z ludźmi spoza naszego domu macierzystego do rozmów telefonicznych lub e-maili.

Rodzina, goście: Planowane wakacje i/lub wizyty zostały odwołane lub przełożone. Poszczególne siostry martwią się o swoich krewnych, którzy należą do grup ryzyka.

Stanowisko pielęgniarskie: Trzy siostry były w kontakcie z siostrami potrzebującymi opieki. Pielęgniarki z demencją wymagały szczególnej uwagi i opieki w ramach środków ochronnych.

W ciągu ostatnich miesięcy trzy siostry zmarły w stacji benzynowej (z powodu podeszłego wieku). Siostry poza stacją opieki nie mogły ich odwiedzać i towarzyszyć im w zwykły sposób. Było to i nadal jest to wielkie ograniczenie, które chcemy przyjąć jako smutną konsekwencję.

Inna wspólnota: Ogólnie rzecz biorąc, doświadczyliśmy ogromnej gotowości sióstr do wspierania działań ochronnych. Czasami trudno było odłożyć ważne wizyty, które były wskazane medycznie. Mogłaby się odbyć regularna wizyta lekarska w stacji pielęgniarskiej. Fizjoterapeuta przyszedł do klasztoru na pilne leczenie.

Obawa przed kwarantanną w przypadku zakażenia COVID 19 nadal stanowi poważny problem, zwłaszcza dla personelu i pielęgniarek odpowiedzialnych za służbę zdrowia. Wywołuje to niepokój, a nawet niepokój, ponieważ w zależności od grupy pielęgniarek, w której występuje zakażenie, kwarantanną objętych byłoby około 20 pielęgniarek w stacji pielęgniarskiej lub około 70 pielęgniarek w pozostałej części domu macierzystego.

Jak pandemia wpłynęła na twoje doświadczenie Boga i twoje rozumienie Jego obecności?

W dniu 19 marca, w święto św. Józefa, świadomie powierzyliśmy się wstawiennictwu św. Od 20 marca do Zielonych Świątek odprawialiśmy Eucharystię bez Komunii Świętej. Jako wspólnota i jako poszczególne siostry pogłębiałyśmy naszą świadomość stałej obecności Jezusa Chrystusa wśród nas. Na początku czasu Korony siostry spontanicznie wyraziły pragnienie częstszego wspólnego odmawiania różańca, co natychmiast zainicjowały. Wzmocniła się ufność w Boże prowadzenie i opiekę. Siostry towarzyszyły cierpiącym ludziom na całym świecie z wielką troską, empatią i uczestnictwem, a także z modlitwą. Zdarzały się również sporadyczne nieporozumienia między siostrami/pracownikami i innymi siostrami co do ścisłego stosowania środków ochronnych: niektóre kwestionowały indywidualne środki ochronne, aby budować na zaufaniu do Bożej ochrony, a inne interpretowały tę postawę jako frywolną.

Do widzenia,

Ilanz Dominican Sisters, Sr Annemarie Müller, Prioress General.

Klosterweg 16CH-7130 Ilanz

Covid19. - Co jeśli to się stanie?

Hna. Ana Belén Verísimo García, Dominica de la Anunciata

Jest to pierwsze pytanie, które pojawiło się we mnie od początku pandemii COVID-19 aż do teraz. W obliczu wszystkiego, co nagle spadło na nas z powodu siły nieznanej choroby, która rozprzestrzeniała się z niebywałą szybkością i której nie poświęciliśmy wystarczająco dużo uwagi pomimo jej obecności w innych krajach: w Chinach, we Włoszech..., raz po raz pojawiało się we mnie pytanie, które słyszałem wiele lat temu od pewnego zakonnika klariańskiego, kiedy dawał nam zajęcia formacyjne w czasie nowicjatu.

Tak, to właśnie o. José Cristo Rey García Paredes zainicjował, w odpowiedzi na jedną z naszych trosk, pytanie, które na nowo postawiło niepewność, brak pewności i wrażliwość, z jaką przyjęliśmy powołanie do życia konsekrowanego. Pytanie, które w pewnych momentach mojej historii pomogło mi skupić się na tym, co jest naprawdę ważne w moim życiu.

Stan alarmowy, w jaki wpada Hiszpania z powodu rozprzestrzeniania się i konsekwencji COVID19 , znajduje Siostrę Zoilę i ja odwiedzamy nasze siostry w Kamerunie. Praktycznie jednocześnie, rząd Rwandy, przez który już przeszliśmy, również określa stan alarmowy. Dni później stan alarmowy nadchodzi również w Kamerunie, na Wybrzeżu Kości Słoniowej, w Beninie... Kraje, do których musielibyśmy jechać zgodnie z naszym harmonogramem. Psychozy generowane przez liczbę osób zakażonych wirusem, liczbę osób, które zmarły, puste ulice, zamknięte zakłady, obowiązek "pozostania" w domu, rozprzestrzenianie się pandemii w Europie, Azji, Ameryce; spekulacje na temat tego, co się stanie, gdy wirus dotrze na kontynent afrykański... Psychozy, która wywołała wygórowany strach, a jednocześnie za jednym zamachem upadła nasza pewność, nasze programowanie, kontrola naszego programu... Wszystko było zbyt szybkie, aby mogło być prawdziwe!

I jak małe światełko, znów pojawia się pytanie, które od jakiegoś czasu było uśpione: A jeśli to się stanie, to co się stanie? Cóż... nic się nie dzieje. Życie nie należy do nas. Otrzymujemy go w prezencie i jesteśmy zaproszeni, aby dać go ludziom, z którymi się utożsamiamy. Życie, to życie, jest nietrwałe. Co się może stać? Że wirus wkracza do naszych wspólnot i dziesiątkuje naszą religijną rodzinę; że mogę umrzeć z godziny na godzinę...; że mogą umrzeć ludzie mocno związani ze mną i z nami: rodzina, przyjaciele... A jeśli tak się stanie, co się stanie? Czy nasze życie nie jest naznaczone doświadczeniem wiary, które nadaje pełny sens wszystkiemu, co się z nami dzieje? Rzeczywistość, w której zaczynamy żyć, prowadzi nas do głębokich pytań, które pozwalają nam pogłębić nasze doświadczenie wiary, i... co za zbieg okoliczności... w drodze na Wielkanoc!

I pośród tego doświadczenia, przeżywanego w kontekście kontynentu afrykańskiego, gdzie, dzięki Bogu, wydaje się, że pandemia nie wyraża się w sposób spekulacyjny, prorok Micheasz rozbrzmiewa w sposób wyrazisty i jasny (por. 6, 8); orędzie zebrane z wdziękiem i delikatnością w formie mantry grupy Ain Karen: "Słuchajcie, o co prosi was Pan: tylko praktykujcie sprawiedliwość, tylko czule kochajcie, tylko pokornie chodzicie ze swoim Bogiem". Tak, aby praktykować sprawiedliwość również w tych okolicznościach, które są tak niepokojące i ograniczone; aby kochać z czułością, aby pozwolić, by życie płynęło w swoim bólu i pięknie, przypominając sobie i obejmując kruchość, która nas zamieszkuje... i chodzić, znowu i znowu, pokornie z naszym Bogiem.

I tak oto cała ta niepokojąca sytuacja została nam przedstawiona jako okazja do głębokiego przeżycia radykalności naszej wiary w formacyjnej wspólnocie 19 sióstr. Społeczność, która żyje pięknem i wyzwaniem międzykulturowości dzięki sześciu afrykańskim narodowościom. Tak, z nimi przeżyliśmy doświadczenie wielkanocne z prostoty wspólnego życia. W niepokojącym oczekiwaniu: co się stanie? A jednocześnie, umacniając naszą ufność w Bogu, rodzina łączy się ze wszystkimi siostrami Zgromadzenia, z całym Zakonem i z Kościołem. Związki, które rozciągały się na ludzi, których nigdy wcześniej nie spotkaliśmy... Połączyliśmy się w bólu i radości. Modlitwa, whatsApp, Facebook, itp. przełamały granice i pozwoliły nam na nawiązanie kontaktów, które wzmocniły to, co naprawdę ważne, obecność.

Więcej modlitw

Tekst Sr. Almy

Covid -19 dokonał wielkich rzeczy w naszym życiu wspólnotowym, ponieważ pośród niepokoju w tym trudnym czasie mogliśmy służyć ubogim podczas okresu kwarantanny wspólnotowej, który rozpoczął się w marcu 2020 r. i zakończył się w sierpniu 2020 r. Siostry współpracowały i rozdawały dobra, czeki na prezenty i inną pomoc pieniężną z kościoła katolickiego. Brakowało nam również budżetu, ponieważ nie otrzymywaliśmy pensji, a pracownicy szkoły otrzymywali pomoc pieniężną w wysokości 4 000 pesos miesięcznie. Staliśmy się bardziej modlitewni i uprawialiśmy więcej adoracji oraz modlitwy osobiste i wspólnotowe. Mogłam stać się produktywna przez te miesiące sadząc warzywa i rośliny ozdobne, niektóre z sióstr robiły szydełkowanie biegacza stołowego, mamy też zwierzęta domowe do opieki; królika, psy i kurczaka. Mamy również wirtualne spotkania z siostrami w grupie misyjnej, aby dzielić się swoimi doświadczeniami.

Kwarantanna i izolacja dotknęły mnie na wiele sposobów, nie możemy swobodnie wracać do domu i odwiedzać naszych ukochanych, ponieważ nie ma jeszcze transportu, nie możemy nawet wyrażać się jak w pozdrowieniach, które kiedyś robiłyśmy widząc siostrę w klasztorze, a raczej zwykłym przywitaniu i przywitaniu oraz trzymać się w naszych odpowiednich pokojach.

Jestem w punkcie wizualizacji z wyobraźnią w czasach Mojżesza, kiedy tablica pojawiła się w Egipcie. Tak jak my doświadczyliśmy tej pandemii, tak samo Bóg nigdy nas nie opuści, tak samo jak doświadczył tej pandemii, która doprowadziła nas do głębszej wiary, że jest coś wielkiego, co może się stać po tych wszystkich cierpieniach, ubóstwie, samotności, strachu i niepokoju.

Z powodu pandemii musimy przyjąć nową normalną/ internetową platformę kształcenia młodzieży. Wprowadzono wiele zmian w zarządzaniu szkołą. Ze względu na małą liczbę zapisów zostaliśmy zmuszeni do odbycia stażu szkolnego. Wprowadzono również system szkieletowy, aby móc utrzymać nasz budżet szkolny w ciągu roku szkolnego. Udało nam się jednak pomóc liniom frontowym, które są wykorzystywane jako miejsce kwarantanny, ponieważ nie mamy możliwości nauki twarzą w twarz.

Wyzwania pojawiające się dla nas w wyniku pandemii to wezwanie do bycia dobrym i czystego serca oraz do zaangażowania się w kochanie i służbę Bogu i Jego ludowi, który zawsze będzie wołaniem dla wszystkich.

Ho sperimentato quanto sia buono e puro di cuore il popolo di Dio, i ricchi e i poveri hanno qualcosa da offrire a chiunque sia nel bisogno. Questa pandemia ci ha messo alla prova e ha tirato fuori il meglio di noi, per fare del bene e per amarsi l'un l'altro per servire e condividere senza aspettarsi nulla in cambio.

WSPÓŁPRACAJĄCY

Tekst autorstwa Maeve Mc Mahon O.P.

Dla mnie "kokonowanie" jest jak wejście do nowicjatu, jako kochającego zabawę, odważnego siedemnastolatka, by być owiniętym w kokon religijnego decorum, klasztorną ciszę i samotność, pozbawionym obecności rodziny i przyjaciół, ze strachem przed nieznanym, jak filigranowe smyczki, grającym ciasną melodię w moim sercu.

Główna różnica teraz, pięćdziesiąt dziewięć lat później, polega na tym, że jestem kobietą doświadczoną w życiu religijnym i w świecie, która żyje "starymi rękami" we wspólnocie zakonnej, która jest odcięta od fizycznego kontaktu ze światem zewnętrznym - dla wspólnego dobra. Sznurki strachu w moim sercu są napięte dla ofiar Covida-19; dla ludzi zaangażowanych na pierwszej linii frontu z tym podstępnym wrogiem; dla naszego kraju, który musi zmierzyć się z kreatywnością i odwagą, dla nowego świata, który powstał w wyniku tej pandemii chryzalisu.

Kolejna różnica, między siedemnastolatkiem a siedemdziesięciolatkiem plus, polega na tym, że z doświadczenia wiem, że Bóg jest w tym kryzysie i że wszystko będzie dobrze.

YouTube dał mi wiele powodów do śmiechu w tym czasie "kokonowania", ale ja śmiałem się głośno, późno, pewnej nocy, na wybryki rodziny Fleming w Co. Kerry jak Derry Fleming próbował złapać nietoperza, który znalazł się w ich kuchni. Poderżnięty przez swojego syna Tadhga i przeplatany przez kilku wypędzonych, on, jego żona i pies byli zabawni. Niespójność i odrobina rzeczywistości to najlepsze składniki humoru.

Pierwszą rzeczą, jaką zrobię, gdy skończy się blokada, to udam się do Lady Jean na dobrą, kolczastą fryzurę. Może nawet spotkam się tam z Mary Lou Mc Donald, która odwiedza Lady Jean's. Jeśli tam będzie, zapytam ją, czy moglibyśmy się spotkać przy filiżance kawy.

SZCZEGÓLNY CZAS, KIEDY BÓG MÓWI!

ŚWIĘTA WSPÓLNOTA CORAZÓNVISTABELLA - TENERYFA

Te miesiące porodu były "szczególnym czasem" dla wspólnoty, w którym Bóg wykorzystuje go do przemawiania do nas. Jesteśmy wspólnotą 20 sióstr, które towarzyszą izbie chorych.

To były dni, kiedy doświadczyliśmy czegoś nowego w naszym życiu:

  • Nasza koegzystencja czuje się uprzywilejowana w tych dniach, w których stres nie stał się bohaterem. Mimo że byliśmy zamknięci, doświadczyliśmy Bożego błogosławieństwa za to, że czuliśmy się nadopiekuńczo chronieni. Dziękujemy mu, że nie został dotknięty wirusem.
  • Żyjemy bólem, cierpieniem tak wielu ludzi i rodzin i nie możemy zrobić nic innego, jak tylko towarzyszyć mu poprzez modlitwę. Nauczyciele i uczniowie szkoły wyrażają swoje obawy, bardzo zainteresowani wiedzą, jak się czujemy. Żyjemy bardzo blisko ludzi, którzy cierpią z powodu utraty bliskich lub sióstr naszego Zgromadzenia i innych Zgromadzeń.
  • Brawa o godz. 19.00 były pięknym przeżyciem dla sąsiadów, którzy normalnie nie znają się nawzajem, ale z dnia na dzień stają się nieco bardziej znajomi i ten aplauz łączy się w jednym celu: podziękować tak wielu anonimowym ludziom za dobro i poprawę stanu zdrowia chorych i w ogóle dla wszystkich.

Za to wszystko dziękujemy Bogu za usunięcie nas z naszej wygody.

Caritas jedzenie doświadczenie covid

Tekst autorstwa Moniki Marco

Wraz z przybyciem Koronawirusa i kilka dni po ogłoszeniu stanu alarmowego, pogorszenie sytuacji w okolicy zaczęło być widoczne. Jest to dzielnica "na całe życie", co przekłada się na osoby starsze, imigrantów (głównie Latynosów) i wiele rodzin, które dostają niepewne zarobki. Teraz wiele z nich jest bez dochodów lub zredukowanych do minimum. W Cáritas naszej parafii, Santa María la Blanca w Canillejas (Madryt), liczba rodzin proszących o pomoc żywnościową wzrosła, podobnie jak w wielu innych.

Na szczęście, anioły też się rozmnażają. Szybko powstała grupa "dodatkowych" wolontariuszy, którzy pomagali w tym, co było potrzebne, a między innymi organizacja pozarządowa World Food Kitchen przekazała menu dla rodzin w naszej okolicy. Są to domowe menu, przygotowane do podgrzewania i jedzenia. Wiąże się to z logistyką codziennych wyjazdów po jedzenie, a także z tym, że rodziny jadą po nie przez Cáritas.

Agueda i ja zaproponowaliśmy, że pójdziemy codziennie po jedzenie, więc codziennie około 12 wyruszamy. Centrum dystrybucyjne" znajduje się w parafii San Juan de Dios w Santa Eugenia (Madryt), można powiedzieć, że "prawie na drugim końcu", choć bez ruchu jest to zaledwie 20 minut.

Codziennie widzimy tam Gonzalo, wielkiego anioła stróża i brata świętego Jana Bożego. Zawsze uśmiechnięty, zawsze w biegu, a zwykle na telefonie zarządza jakąś darowiznę lub ostrzeżenie, że coś przybyło i będzie szukane. Co się tam rusza! I energia i poświęcenie tego człowieka. Można powiedzieć, że koordynuje on centrum logistyczne darowizn, z wieloma wolontariuszami, którzy otrzymują towar, dzielą się i dostarczają. Wśród nich jest David, który na dźwięk "dajemy rękę siostrom" biegnie po paletę (tak, tak, paletę) z menu. Jedno pudełko, dwa pudełka... i tak dalej aż do 200 menu, lub kilka innych w dniach, kiedy jest to możliwe, ponieważ wyjeżdżają z innych parafii po swoje własne.

Wszystkie paczki umieszczone w samochodzie (i już opanowały tę technikę), z powrotem do sąsiedztwa. Ale uważaj, żeby się nie ruszały za bardzo. Przyznajemy, że trudno jest pokonać ciekawość otwierając jakiś pakiet, aby zobaczyć, jakie jest menu. Wyglądają bardzo dobrze: mięso, kurczak lub ryba, dobrze podane z warzywami, makaronem lub ryżem, a nawet deserem. I... zajęło nam to około trzech tygodni, aby zdać sobie sprawę, że nie wszystkie paczki, które otrzymywaliśmy każdego dnia, miały takie samo menu!

Kiedy docieramy do Cáritas, mamy naszą małą armię rozładunkową prowadzoną przez Juana, czekającą na nas przy drzwiach, wraz z 5 lub 6 innymi chłopakami przygotowanymi już z pudełkami, aby szybko rozładować menu, policzyć je i zacząć je rozdawać. Zazwyczaj po przyjeździe są już rodziny oczekujące na odbiór jedzenia. Imponujący jest widok sytuacji dzień po dniu, a przede wszystkim perspektywa, która nie jest zachęcająca w krótkiej perspektywie, mimo że jesteśmy tam "tylko na chwilę".

Śpiewający głos jest niesiony przez Marisę organizującą wszystko "za kulisami" i Nulbię "hand list" dostarczającą menu. Codziennie spędza się tam godziny, zajmując się rodzinami. Opowiadają nam różnego rodzaju historie, niektóre z nich bardzo satysfakcjonujące, ale... pewnego dnia menu nie wystarczyło... befsztyk, trudno jest powiedzieć ludziom, że "dzisiaj nie ma", zwłaszcza gdy jest to chyba "dobrze zrobione" jedzenie dnia.

Oczywiste jest, że sytuacja zdrowotna, a tym samym sytuacja ekonomiczna, pozostawia wiele rodzin w bardzo trudnej sytuacji. Jednocześnie, miło jest widzieć reakcję i bezinteresowną współpracę tak wielu ludzi, którzy robią wszystko, aby pomóc złagodzić, nawet trochę, sytuację tych rodzin. Ale w ciągu ostatnich kilku dni, odkąd mówimy "w fazie", nie da się uniknąć myśli: jak długo będziemy mieli menu? A potem, co zrobimy z tymi rodzinami?

Acrostico covid

¿Qué significa para nosotras Dominicas Covid 19 ? ¿a qué nos impulsa?

C amino de búsqueda , a la escucha de Su Palabra y de las voces del mundo

O rientar nuestras miradas hacia las nuevas fracturas de la humanidad

V islumbrar nuevas rutas de futuro

I maginar una humanidad renovada ( o impulsar una renovación de la humanidad)

D esaprender para aprender de nuevoPara ello tenemos:

1 camino a descubrir y recorrer

9 meses para gestar el nuevo mundo soñado por Dios.

PODRÓŻ W GŁĄB ZIEMI

Tekst autorstwa Maeve Mc Mahon O.P.

W ostatnim artykule w naszym biuletynie Covid-19 s. Brighde Vallely odniosła się do artykułu, który przeczytała, Chrześcijaństwo w czasie choroby, napisanego przez socjologa i teologa, o. Tomása Halíka, w Ameryce, Tygodnik Jezuicki. Przyznając, że Covid-19 obnażył szczeliny w społecznych, ekonomicznych, ekologicznych i duchowych fundamentach naszego globalnego świata, Halík poprosił nas, chrześcijan, członków jednej z najwcześniejszych światowych organizacji, abyśmy odpowiedzieli na wyzwanie, jakim jest świat, który się zmienił. Nie wystarczy podjąć próbę aktualizacji zewnętrznych struktur naszego Kościoła, ale raczej zastanowić się nad tym, jak kontynuować wezwanie papieża Franciszka do reform: "Przesunięcie w kierunku serca Ewangelii, "podróż w głąb"." (Halík)

Z tego stanu wyjątkowego niesiemy w naszych umysłach obrazy zamkniętych i pustych kościołów. Nie powinniśmy przegapić tej symboliki. Wszyscy jesteśmy przed zamkniętymi drzwiami kościoła. Czy Jezus jest w środku? Halík mówi, że Jezus już, "zapukał od wewnątrz i wyszedł... a naszym zadaniem jest go szukać i podążać za nim." W minioną Wielkanoc, nie można było nie narysować równoległościanu między pustymi kościołami i pustym grobem. Kiedy uczniowie dotarli do grobu, usłyszeli głos z góry, mówiący: "Nie ma go tutaj". On zmartwychwstał. Poszedł przed wami do Galilei."

Gdzie jest dzisiaj Galilea w naszym świecie, gdzie możemy znaleźć Jezusa? Dla wielu osób, Galilea jest zatłoczonym oddziałem i oddziałem intensywnej terapii naszych szpitali. Bóg jest pierwszoplanowym pracownikiem, który ryzykuje swoje życie, aby inni mogli mieć szansę na dalsze życie. Ci niezbędni pracownicy są częścią tego, o czym pisze Brighde: "Ogromny i rzadki odpływ miłości, który otoczył bezbronną planetę Ziemię."

Wiemy, że są wierzący i niewierzący wśród pracowników linii frontu: ludzie, których miłość jest bezinteresowna. Halík dzieli się badaniami socjologicznymi, które wskazują, że liczba osób wierzących, utożsamiających się z tradycyjną formą religii, spada na świecie, podczas gdy liczba poszukujących rośnie. Zauważa on, że "główna linia podziału nie istnieje już między tymi, którzy uważają się za wierzących i tymi, którzy uważają się za niewierzących". Poszukiwacze są wśród wierzących (tych, dla których wiara nie jest spuścizną, ale drogą) i wśród niewierzących, którzy odrzucają pojęcia religijne przedstawiane im przez tych wokół nich, ale mimo to mają tęsknotę za czymś, co zaspokoi ich pragnienie sensu. Jestem przekonany, że "dzisiejsza Galilea", gdzie musimy szukać Boga, który przeżył śmierć, jest światem poszukujących". (Halík)

Z ostrzeżeniem, aby porzucić nasze prozelityzujące cele, przypominamy, że tak jak Jezus powstrzymał się od spychania zagubionych owiec Izraela z powrotem do struktur judaizmu swoich czasów, tak my powinniśmy powstrzymać się od "wejścia do świata poszukujących, aby jak najszybciej ich nawrócić i wcisnąć do istniejących instytucjonalnych i mentalnych ograniczeń naszych kościołów" (HalÍk).

Czy jest w tym jakieś szczególne wyzwanie dla członków Zakonu Kaznodziejów? Co dokładnie oznacza nasze motto: "Contemplare et contemplate aliis tradere" w naszym świecie Covid-19? Czy poszukujący jest osobą przygotowaną do wejścia w nową głębię świadomości, osobą, która może zadawać pewne pytania transformacyjne, jak ma nadzieję s. Angela Campion? Który będzie pracował z innymi nad odpowiedziami? Może mamy kilka podstawowych pytań, od których powinniśmy zacząć? Jaki był ten czas dla kobiet? Czy odnalazły one znaczenie w domowym kościele - zgromadziły się wokół rodzinnego stołu w sposób, w jaki Żydzi zastąpili ołtarz zniszczonej świątyni i ofiarę ofiarną refleksją i studiowaniem Pisma Świętego? Czy jest to czas na nowy rozdział chrześcijaństwa - kiedy różne grupy mężczyzn i kobiet, świeckich, żonatych, męskich i żeńskich członków zakonów, młodych i nie tak młodych, zastanawiają się nad objawieniem Boga w naszych czasach, aby doprowadzić do królestwa sprawiedliwości, pokoju, miłości i troski o ziemię? Czy możemy włączyć do tego grona także tych zmarginalizowanych, którzy są poszukującymi? Jest tak wiele pytań. Czy możemy wspólnie pracować nad odpowiedziami?

Jeden z moich studentów objawił mi ostatnio Boga. Przechodziła obok kościoła, gdy widziała niebezpieczeństwo zbliżające się do niej w postaci trzech znanych gwałcicieli. Jej serce straciło bicie. Wtedy - "mrugnęłam do Jezusa", powiedziała mi. Trzej bandyci zawrócili inną drogą. Yeah. Jezus zakrył jej plecy. "Dziękuję ci, Jezu," powiedziała, jak skończyła opowiadać mi o tym incydencie. Nie wiem, kiedy ostatni raz moja przyjaciółka była w kościele.

pl_PLPolski